Szczęść Boże,
rekolekcje zorganizowane w Szczyrku przez Katarzynę i Bogdana z Diakonii Ewangelizacyjnej z diecezji bielsko-żywieckiej 28-30.11.2025 były wspaniale przygotowane.
Czas wypełniony Słowem Bożym i czasem wolnym.
Ośrodek rekolekcyjny w pięknej okolicy jest ładny , nowe wyposażenie w pokojach i łazienkach, czysto i przytulnie, udogodnienie stanowi winda.
Posiłki smaczne i obfite.
Dzieci miały zapewnioną opiekę i widać było, że są szczęśliwe i dzięki temu rodzice mogli spokojnie uczestniczyć w wykładach, konferencjach, które wspaniale prowadził ks. Szymon.
Jasno i przejrzyście mówił o Bogu, grzechu i zbawieniu. Wiele nowych informacji przekazanych w bardzo przystępny sposób.
Animatorzy prowadzili grupy z oddaniem i zaangażowaniem.
Dziękujemy za wspólnie spędzony czas na rozmowach i modlitwie, który nas ubogacił.
Emilia i Marian.





W Domowym Kościele trwamy już od 38 lat. To nie były nasze pierwsze rekolekcje, ale pierwsze po bardzo długiej przerwie. Dopóki zdrowie nam pozwalało, przynajmniej raz w roku braliśmy udział w rekolekcjach. Stopniowo jednak trzeba było najpierw się ograniczać, a później całkowicie z nich zrezygnować, bo nie było ośrodka dostosowanego do potrzeb ON na wózku. Nie dawno dowiedzieliśmy się że ośrodek Ojców Salezjanów w Szczyrku na Górce, przeszedł rozbudowę oraz gruntowną modernizację i został również dostosowany do potrzeb osób takich jak ja.
Różne miałam myśli o tych rekolekcjach, ale one nijak się miały do tego, co nam Pan przygotował... Dla mnie, to było spojrzenie na miłość Bożą w zupełnie nowy sposób. Treści te same, ale w moim odczuciu podane inaczej, lepiej, bardziej trafiająco do mojego serca. W programie rekolekcji trwających de facto 1,5 dnia (cała sobota i pół niedzieli – piątek był dniem przyjazdu, rozlokowania i zawiązania wspólnoty), były przewidziane: konferencje, po konferencji świadectwo par prowadzących rekolekcje – Jadzi i Ryszarda, Kasi i Bogdana oraz Teresy i Marka, a następnie czas tzw. „dynamiki” (totalnie coś nowego), potem praca w grupach i oczywiście najważniejsza Eucharystia, która jako CENTRUM rekolekcji odbywała w samo południe.
Do mnie jednak najbardziej przemawiający, był czas DYNAMIKI, który za każdym razem odzwierciedlał treści przekazywane w czasie konferencji prowadzonych przez Księdza Szymona Trzepaczkę.
W sobotę, w pierwszej konferencji o Bożej Miłości dowiedziałam się czegoś niesamowitego, że samo przyjęcie Komunii Świętej jest niejako wszczepianiem nas w Trójcę Świętą. To stwierdzenie, w jakimś stopniu przewartościowało moją modlitwę. Bardzo lubię modlić się na różańcu z dopowiedzeniami. I kiedyś, znalazłam rozważanie, gdzie m.in. w Tajemnicy Ukoronowania NMP, ktoś napisał, że „Jezus wprowadził swoją Matkę w krąg życia Trójcy Przenajświętszej”. To dopowiedzenie, w czasie modlitwy, starałam się zmieniać lub omijać, bo wydawało mi się ono dosłownie jakąś „herezją”. Tymczasem Ksiądz mówił nam że przyjmując Komunię Świętą, JESTEŚMY w tym momencie WSZCZEPIANI W TRÓJCĘ ŚWIĘTĄ, a ja sobie pomyślałam: „my – ludzie grzeszni, a cóż dopiero Najświętsza Maryja Panna, która była bez grzechu…” Już nie będę zmieniać tego dopowiedzenia.
Po konferencji został odczytany list naszego Pana do człowieka. Następnie dostaliśmy kopertę zaadresowaną bezpośrednio do każdego z nas z osobna. Poproszono, byśmy sami, w ciszy, przeczytali ten list i zapamiętali zdanie, które najmocniej dotknęło naszych serc. Potem mieliśmy się ustawić dookoła auli mąż na przeciwko żony i w pomiędzy nami kolejno, każdy z uczestników miał przejść z zamkniętymi oczami, prowadzony przez ręce tych którzy stali. Każdy z nas szeptał idącemu słowa z listu, które zapamiętał. Ja byłam pierwsza. Przechodząc między ludźmi, nie widząc kto do mnie mówi, miałam wrażenie, a właściwie pewność, że to Bóg mówi do mnie posługując się uczestnikami tych rekolekcji. Usłyszałam o tym, że jestem jego ukochanym dzieckiem, największą wartością jaką stworzył i o tym jak bardzo mnie kocha. Do końca życia nie zapomnę tego co usłyszałam, jak mocno biło moje serce i jak wielkie ogarniało mnie wzruszenie.
Wchodząc do auli, na drugą konferencję pt „Grzech”, wszystkim nam zawiązywano sznurkiem ręce. I już na samym wstępie, gdy trzeba było się przeżegnać przed modlitwą do Ducha Świętego, niektórzy dostrzegli trudność – no bo jak się przeżegnać mając związane ręce? W tym momencie zobaczyliśmy, że grzech nas zniewala. W czasie tej konferencji Ks. Szymon unaocznił nam jak wygląda nasze grzeszne sumienie i co się dzieje po spowiedzi: Wziął deskę, młotek, kilka różnej długości gwoździ i w absolutnej ciszy, wbijał te gwoździe w dekę. Znałam ten obraz z wcześniejszych opowiadań, ale nigdy dotąd nie słyszałam jak „brzmi mój grzech” i nie widziałam, co po sobie zostawia, gdy się wyspowiadam. Ksiądz pokazał nam, że każdy nasz wyspowiadany grzech pozostawia po sobie KONSEKWENCJE – taką dziurę w desce po wyciągniętym gwoździu. A kiedyś, na końcu naszego życia, idąc przed Boże Oblicze, nasze sumienie MUSI BYĆ takie samo, jak to, które DOSTALIŚMY w chwili CHRZTU ŚWIĘTEGO – czyste, piękne, gładziutkie – jak ta deska, bez dziur. Ksiądz nie pozostawił nas tylko w tym trudnym obrazie, bo pokazał nam też jakie mamy możliwości, by uwolnić naszych zmarłych z czyśćca (wiemy, że jest to miejsce oczyszczenia duszy z konsekwencji grzechów) – była tu mowa o odpustach, którymi możemy im pomagać. Potrzeba tylko naszej wiary, woli i pracy.
Na koniec, w ramach dynamiki. podchodzili do nas „aniołowie” , którzy prowadzili nas do Księdza symbolizującego Boga, który UWALNIAŁ nas z PĘT GRZECHU. Bardzo wymowne doświadczenie.
W czasie niedzielnej konferencji pt „Jezus Zbawia”, była mowa o BEZMIARZE Bożej miłości do grzesznego człowieka. Kolejny raz uświadomiłam sobie, że Bóg nie powstrzymał biczowania, cierniem koronowania, niesienia krzyża i wreszcie nie powstrzymał śmierci Swego jedynego Syna, jak również i to, że gdy Jezus powiedział „Ojcze jeśli chcesz, zabierz ode mnie ten kielich, ale nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie” – wyraził zgodę na tak okrutne męczeństwo z czystej miłości dla nas.
Po raz pierwszy jednak dowiedziałam się, czym była Zasłona Przybytku i jakie miało znaczenie rozdarcie się jej w chwili śmierci Jezusa. Zrozumiałam, że w czasach Jezusa, dla zwykłego człowieka, Bóg przebywający w Przybytku, był ZUPEŁNIE NIEDOSTĘPNY, nawet nie można było na to miejsce patrzeć, dlatego zostało zasłonięte wielką ciężką zasłoną... I Raz w roku – TYLKO raz w roku, za tą zasłonę miał prawo wejść Arcykapłan i dokonać złożenia ofiary Bogu. Dotarło do mnie że rozerwanie się tej zasłony otwarło drogę do Boga zwykłemu człowiekowi. Że dzięki temu, dziś mamy naszego Pana w Tabernakulum, możemy do niego przyjść, a w nabożeństwach Eucharystycznych, bez przeszkód możemy na niego patrzeć, a nawet czasem w szczególnych przypadkach, dotknąć Go w Monstrancji, gdy Nasz Zbawiciel przechadza się między nami i nam błogosławi. TO NIESAMOWITE !!!
Na koniec tej konferencji w ramach dynamiki, pokazano nam krótki film pt. „Most” - o ojcu który miał jedynego, 8 letniego syna. Kochał go bardzo. Ojciec pracował jako osoba obsługująca zwodzony most kolejowy. Jego obowiązkiem było podnoszenie i opuszczanie mostu w określonych sytuacjach. W wyniku nieszczęśliwego splotu okoliczności, ojciec za wcześnie podniósł most, a w jego kierunku jechał rozpędzony pociąg. Syn zobaczył ten pociąg i próbował ostrzec ojca o nadchodzącym niebezpieczeństwie, ale on nie słyszał jego wołania. Wtedy syn sam starał się dosięgnąć urządzenia, które pozwoliłoby go opuścić, lecz wpadł do maszynowni, gdzie w razie opuszczenia mostu, może zginąć. Ojciec zobaczył co się stało i zobaczył też nadjeżdżający pociąg. W tym momencie stanął przed dramatycznym wyborem, opuścić most i tym samym zabić swego syna, czy pozwolić by zginęli wszyscy pasażerowie tego pociągu. Wybór był jeden – ratunek wszystkich ludzi, kosztem jedynego syna…
A czyż Bóg Ojciec nie postąpił tak samo??
Czwarte Prawo Życia Duchowego „Chrzest znakiem mojego przymierza z Bogiem”, tym razem zostało zaakcentowane podczas niedzielnej Eucharystii kończącej rekolekcje, kiedy to mieliśmy okazję odnowić Przyrzeczenia Chrztu Świętego. Uświadamiając sobie wagę tego Sakramentu, każdy osobiście mógł przyjąć Chrystusa, jako swego Pana i Zbawiciela, robiąc znak Krzyża świętego wodą święconą przed wystawionym Najświętszym Sakramentem.
Nie mogę pominąć tu także świadectw Jadzi, Ryśka, Kasi, Bogdana oraz Teresy i Marka. U wszystkich tych osób widoczny był stopniowy rozwój życia duchowego: poszukiwanie Chrystusa w wieku przedślubnym i w pierwszych latach małżeństwa (czasem nie bez trudnych doświadczeń i chwil zwątpienia), dojrzewanie tego życia po wstąpieniu do Domowego Kościoła i w konsekwencji świadome podjęcie posługi w ich wypadku w Diakonii Ewangelizacyjnej. W wielu słowach które z ich ust słyszałam, odnalazłam siebie i swoje życie, swoje przemiany w poszczególnych etapach o jakich oni opowiadali oraz te które sama przeżyłam. Z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że Domowy Kościół to wspólnota, która jest wymagająca, ale jeśli się w nią wejdzie tak na 100%, i będzie się realizować wszystkie jej założenia, to trwanie w niej naprawdę zmienia całe życie zarówno małżeńskie jak i osobiste oraz otwiera na Boga i ludzi.
Dziękujemy Najwyższemu Bogu za te krótkie, ale naprawdę bardzo „dynamiczne” rekolekcje, pełne Światła Ducha Świętego i ufamy, że także pełne owoców w naszym życiu na przyszłość.
CHWAŁA PANU
Bogusia